Nie dane było wygrać siódmego ogólnopolskiego turnieju klasyfikacyjnego czołowemu tenisiście Polski do lat 10 Mariuszowi Kozicy. Jadąc ze swym ojcem - trenerem na finał gry pojedynczej i podwójnej do Rudy Śląskiej ulegli wypadkowi samochodowemu. W jadącą w kierunku Rudy Śląskiej "Hondę" z piotrkowskimi tenisistami, z bardzo dużą prędkością, zjeżdżając na lewy pas uderzył czołowo "Ford Sierra".

Zarówno Mariusz jak i ojciec znaleźli się w częstochowskim szpitalu. Na szczęście po oględzinach Mariusz został zwolniony do domu, a ojciec ze złamaną nogą został przewieziony do Bełchatowa, pozostawiony pod opieką tamtejszych ortopedów.

Dzień wcześniej Mariusz - czołowy "krasnal", a obecnie 55 - ty już na liście PZT '97 do lat 12, po przejściu I rundy wolnym losem, jako rozstawiony z nr l, pokonał kolejno w ćwierćfinale Jarosława Hałata - Slavia Ruda Śląska 6/16/2, w półfinale Konrada Nieboja z Katowic 6/0 6/0. Finału niestety nic rozegrano, a rywalem Mariusza miał być kolega deblowy, rok młodszy, Grzegorz Panfil z Rudy Śląskiej. Nie rozegrano również finału debla. Obecnie trener W. Kozica po zabiegach wrócił do domu z belchatowskiego szpitala. Lekarze wypowiadają się o stanie zdrowia optymistycznie.

"7 DNI" NR 34 28.08.1997