W dniach 27.12.2010-01.01.2011 w Boulogne-Billancourt na przedmieściach Paryża, we Francji rozegrano Europejski Turniej ETA 3 Open des 10-12 des TCBB, w którym wystąpił zawodnik TUKS Kozica Piotrków Tryb., lider polskiego rankingu skrzatów - Michał Sikorski. Turniej główny zarówno wśród chłopców, jak i dziewcząt rozgrywano na 64 zawodników, a na chęć gry w turnieju głównym u chłopców oczekiwało jeszcze prawie drugie tyle chętnych, bo aż 54 zawodników, a u dziewcząt 22 zawodniczki. Turniej uważany za nieoficjalne halowe mistrzostwa Francji, swą rangą zgromadził na starcie zawodników reprezentujących 27 krajów, włącznie z Australią i nikomu za pewne nieznanym Reunionem, czyli wyspą na Oceanie Indyjskim, położoną około 700 km na wschód od Madagaskaru i 200 km na południowy zachód od Mauritiusu! Prócz tych egzotycznych krajów w turnieju zagrali tenisiści reprezentujący: Wielką Brytanię, Francję, Niemcy, Włochy, Białoruś, Ukrainę, Czechy, Luksemburg, Słowenię, Algierię, Litwę, Hiszpanię, Rosję, Tunezję, Holandię, Grecję, Izrael, Polskę, Rumunię, Cypr, Portugalię, Egipt, Mołdawię, Gruzję i Szwajcarię.

Reprezentacja Polski liczyła w ogóle czworo reprezentantów: chłopcy Michał Sikorski TUKS Kozica Piotrków Tryb. i Andrzej Franko TKS Arka Gdynia oraz dziewczęta Anna Hertel z Legii Warszawa i Daria Kuczer z Promastersa Szczecin. Andrzej z mamą doleciał samolotem, a pozostała trójka pod wodzą kierowcy, taty Michała - Karola Sikorskiego 1506 kilometrów samochodem, no i później tyleż samo z powrotem.... O ile piotrkowianie mieli podróż zaplanowaną środkiem lądowym, to kłopoty które wyniknęły z aury pogodowej na warszawskim i paryskim lotnisku, uniemożliwiłyby dotarcie na turniej samych dziewcząt. "Ot i cała historyja" - rzekłby jeden z kabaretowych aktorów kabaretu "Ani Mru Mru" - Michał Wójcik w skeczu "O Smoku".

Podróż minęła bez zakłóceń, toteż można było spokojnie, w dobrym skupieniu rozpocząć rywalizację młodych, dobrze zapowiadających się polskich reprezentantów na krytych kortach Tennis Club de Boulogne-Billancourt. Na pierwsze mecze wyszli oczywiście chłopcy. W pierwszej rundzie z turniejem pożegnał się niespodziewanie gdynianin Andrzej Franko po porażce 4/6,1/6 z Francuzem Lucem Fombą. Michał Sikorski zaś po ciężkim pierwszym secie 7/6, w drugim pokonał 6/2 innego Francuza Gaetana Droguet i był już w II rundzie. Po przejściu pierwszych rund przez nasze dziewczęta okazało się dopiero, jaki jest wysoki poziom turnieju. To nie przypadek, że Andrzej odpadł w I rundzie. Ania Hertel, dzięki swej charakternej zaciętości i sporej już rutynie pokonała 4/6,7/6(5),6/4 Francuzkę z "dziką kartą" Anne Bieselaar, a Daria Kuczer 6/4,7/6(3) Francuzkę Laurę Vacossin. Oj, będzie ciężko! Niestety z całej pozostałej trójki III rundy nie ujrzał nikt. Michał "ugrzązł w piaskach pustyni" 1/6,3/6 z Egipcjaninem Abdullahem Fouadem. Ania została wyeliminowana 1/6,2/6 przez inną Francuzkę z "dziką kartą" Camille Albert, a Daria ni jak nie mogła też znaleźć sposobu na Lucie Devier (Francja), przegrywając 4/6,3/6.

Pozostały więc narodowe, polskie deble. W pierwszej rundzie nasi chłopcy zrewanżowali się za singlowe porażki i "rozwalili" 6/0,6/1 Francuzów Alexisa Guedy i Thomasa Unię. Dziewczęta niestety po walce zaliczyły "stop" w pierwszej rundzie 4/6,5/7 z Rumunkami Ioaną Guną i Michaelą Loraną Marculescu. W II rundzie chłopców mecz był również bardzo zacięty, podobnie, jak u dziewcząt, tyle że wynik, tak identyczny, jak niekorzystny dla naszych chłopców dał awans do ćwierćfinału Anglikom Willowi Daviesowi i Alexandrowi Carlosowi Parkerowi. Niestety, to już koniec rywalizacji polskich skrzatów. W deblu chłopców o tyle szkoda, że Anglicy dostali dalej walkowera w ćwierćfinale od Francuzów i już byli w "połówce".

Po dotarciu pozostałych rodziców, zresztkowany czas warto było przeznaczyć na zwiedzanie. Bezpośrednia bliskość Paryża prowokowała do odwiedzin stolicy Francji. Polska ekipa zwiedziła Korty Rolland Garros zimą i gdy wszystko wskazywało, że jeszcze wespnie się na Wieżę Eiffla, na przeszkodzie stanęły paryskie autostradowe korki...Niestety, największa paryska budowla okazała się " za wysoka" dla polskich tenisistów, blokada w korkach okazała się nie do zniesienia. Jedyną, mądrą decyzją było "odbić" w prawo i nabrać kierunku do ojczystego kraju. Jeszcze tylko... 1506 kilometrów i Michał z tatą będą już w domu.